Teoria kaloryczna wraca do
mody dietetycznej jak bumerang. W latach 90-tych Świat
oszalał na punkcie liczenia kalorii w posiłkach.
Z perspektywy czasu i rozwoju
naszej wiedzy o organizmie człowieka, widać, że teoria ta ma
luki.
Według niej, kaloria to kaloria,
nie ma znaczenia ze spalania jakiego produktu pochodzi,
czyli 100 kcal z pomidora = 100 kcal z pączka. Wiadomo, że
dla naszego organizmu to nie to samo. Jedzenie nie sprowadza się do magicznej
liczby i zamiast koncentrować się na ilości kalorii,
powinno się popracować nad ilością składników
odżywczych, które spożywamy bo to dzięki nim cały nasz
organizm funkcjonuje prawidłowo a nie dzięki ilości
kalorii.
Jedzenie to ma być przyjemność, szkoda spędzać czas na obsesji liczenia kalorii, warto skupić się na dobrym jakościowo jedzeniu, produktów regionalnych, sezonowych, nie przetworzonych Przygotowanych bez użycia tłuszczy, bez nadmiaru soli. Przygotowując czy zamawiając posiłki warto skupić się na ich prostocie (im mniej składników tym lepiej) oraz tym że mają dostarczyć odpowiedniej ilości białek, węglowodanów i tłuszczy.
Warto przykładać wagę do jakości spożywanego pożywienia, jesteśmy w końcu tym co jemy...
Warto nauczyć się kupować warzywa na lokalnych ryneczkach, mięso od zaufanego rzeźnika, jajka z wolnego wybiegu, nabiał z okolicznej mleczarni.
Warto znaleźć w swojej okolicy restaurację,
która kładzie nacisk na te wartości, w której można
zjeść i odżywić się, a nie tylko zapełnić żołądek.
Jedzmy przyjemnie – bo można, bez poczucia
winy, bez wyrzutów sumienia.
Czerpmy radość z jedzenia, nauczmy się tego razem a liczenie kalorii odłóżmy do lamusa.
Małgorzata Ogińska
fizjoterapeuta/ dietetyk w Instytucie Nowa Linia